Opowieść trzeba rozpocząć od początku...

Julia urodziła się 15 listopada 2016 roku... dwa tygodnie przed narodzinami dowiedzieliśmy się, że coś jest nie tak... Julia urodziła się z rozszczepem kręgosłupa, wodogłowiem, pęcherzem neurogennym, stopami końsko - szpotawymi...

 

------- Rok 2020 -------

 

Julia ma już 4 latka :)

 

20200827 131304 min 

 Julka jest wesołym i bardzo radosnym dzieckiem. Bardzo lubi chodzić do przedszkola. Porusza się tam na swoim wózeczku aktywnym i radzi sobie doskonale:) Dzięki temu Julia jest w dużym stopniu SAMODZIELNA:) Wie jak umyć ręce, wie jak podnieść zabawkę z podłogi siedząc na wózku (prosi o pomoc koleżanki / kolegów), jeśli nie ma barier architektonicznych to porusza się bez przeszkód a i rówieśnicy zaakceptowali Ją taką jaką jest bez najmniejszego oporu:) Jeśli są schody lub stopnie to z pomocą przychodzą panie opiekunki z przedszkola i Pan Rafał i Pan Franek którzy w razie potrzeby wychodzą na chwilkę ze swojego biura i znoszą Julkę na wózku piętro niżej aby Julka wraz z grupą mogła wyjść na plac zabaw. Za to Wam bardzo serdecznie dziękujemy!:) bo takie rzeczy pomagają nam rodzicom w miarę normalnie żyć i przede wszystkim mieć świadomość że świat nie jest dla Julki aż tak surowy:) Dzięki temu i w domu i na dworze Julka jest samodzielna (na tyle na ile może sobie pozwolić), a przede wszystkim jest bardzo bardzo RADOSNA:)

 

20200401 095715 min

 

Co do cewnikowania to my organizujemy się tak żeby w trakcie kiedy Julka jest w przedszkolu podjechać do Niej i Ją zacewnikować... przez to każdego dnia robimy ponad 100km... w ruchu miejskim.... jest to dość uciążliwe...ale nie ma wyjścia. Za to kiedy wracamy z przedszkola to buzia Julki się nie zamyka:) ciągle gada i gada:) opowiada jak było w przedszkolu, jakie zajęcia miała, że bawiła się z innymi dziećmi:) Krzysio Junior też chodzi do przedszkola (w zasadzie żłobka) i samochód z dwójką dzieci nie musi mieć nawet radia:) Mały Krzysiu jest już też chętny do gadania i pomimo że ma 2,5 roku i brakuje mu jeszcze słów to uczestniczy w Julkowych rozmowach – i całe szczęście bo dobrze jest kiedy kierowca może skupić się na drodze:)

 

20200327 123419 min

Julia urodziła się m.in. z wodogłowiem i to ogromny sukces i zasługa wielu ludzi, że teraz intelektualnie rozwija się prawiłowo. Wiem, że wiele osób które otrzymują diagnozę w czasie ciąży podobną jak my – załamuje się – nie ma co się dziwić, my też przez to przeszliśmy. Wiem że rodzice spodziewający się narodzin dziecka z schorzeniami jak u Julki często czytają naszą opowieść... W naszym przypadku wyszliśmy z wielu krytycznych stanów dzięki postępowi medycyny, otwartym umyśle na działanie i pomocy innych osób. Pewnych rzeczy nie da się naprawić ale człowiek ma taką zdolność, że dostosowuje się i właśnie my, rodzice Julki, tą drogą poszliśmy. Dla nas to normalne że Julkę przenosimy po schodach, że porusza się na wózeczku aktywnym, że co 3h musimy Ją zacewnikować, że musimy pilnować rehabilitacji, że mamy plan leczenia z wieloma operacjami na które trzeba się przygotować i po których trzeba dojść do siebie... Cieszymy się że mamy taką możliwość i siłę i że możemy Julii dotrzymać kroku. I Wam też tego życzymy!:)

 

20200313 175447 min

Jeszcze coś napiszę o przedszkolu – bo w każdej opowieści to się pojawia... Julia jest niepełnosprawnym dzieckiem i ma porażone obie kończyny dolne i nie chodzi – porusza się na wózku aktywnym. Dzięki temu, że Julkę posłaliśmy najpierw do żłobka a później do przedszkola jest ona bardzo śmiała, jest samodzielna w wielu sytuacjach, nie ma problemów z nawiązywaniem znajomości, a przede wszystkim ani ona ani my nie mamy kompleksów. ONA DOSKONALE SOBIE DZIĘKI TEMU RADZI! To wszystko przekłada się u niej na bycie bardzo radosnym dzieckiem:)

W tym miejscu od razu chcielibyśmy podziękować całej ekipie przedszkolnej (wraz z terapeutami przedszkolnymi) – wszystkim paniom m.in. Pani Weronice i Angeli, Pani Ali, Paniom które opiekują się Julką w zastępstwie, Pani Oli, Pani Marcie, Paniom Karolinom i Pani Beatce która z Julką przepracowała 2020 rok. Ogromne podziękowania dla Pana Rafała który przenosi Julkę po schodach i dzięki temu nasza Małą Wojowniczka może wraz z innymi dziećmi wyjść na spacer:)

Dziękujemy również całemu zespołowi rehabilitantów – Pani Oli od NDT Bobath, Pani Marcie od Vojty i pani Oli od masażu (w tym roku o rehabilitacji będzie trochę mniej bo dużo w czasie pandemii było zamknięte a nasz pobyty w szpitalach też były przymusowymi przerwami w ćwiczeniach...)

 

20200703 201447 min

 

Leczenie i rehabilitacja w trakcie pandemii... to chyba chciałbym opisać w naszych przeżyciach w 2020 roku.

Ubiegły rok rozpoczął się od przygotowań do operacji biodra. Julki biodro niestety było zwichnięte z uwagi na spastyczne napięcie lewej nóżki i w końcu doszło do zwichnięcia biodra. W Julki przypadku było to prawdopodobne od samego początku. Po wielu wizytach kontrolnych w Szpitalu im. Degi w Poznaniu nadszedł w końcu czas na operację biodra. Terminy były już na 2019 rok ale albo katar, albo inne przeszkody powodowały przesuwanie terminu aż w końcu wyznaczono termin na połowę marca kiedy to miała początek w Polsce pandemia Covid-19... No ale my zostaliśmy poinformowani że mamy do szpitala przyjechać bo jesteśmy rozpisani na operację. Stawiliśmy się więc w wyznaczonym terminie. Reżim sanitarny spowodowany pandemią był już zauważalny ale nam szczęśliwie udało się wszystkie badania przejść bez większych kłopotów:) Był to piątek więc standardowa procedura wygląda tak że po przyjęciu na odział są robione niezbędne badania, pobieranie krwi, zdjęcie RTG i jeśli przez weekend dziecko się nie rozchoruje (katar, kaszel, gorączka) to w poniedziałek jest przygotowane rano do operacji i jest operowane. Więc spędziłem z Julką weekend w szpitalu gdzie jak o zwykle bywa poznaliśmy kolejną fajną ekipę dzieci i rodziców przebywających też wtedy na oddziale :) w niedzielę wieczorem wykąpałem Julkę w takim specjalnym płynie i Julka poszła spać... dla rodzica noc przed dniem operacji jest zawsze zmarnowana... i z nerwów nie można spać... i czytanie książki i słuchanie muzyki też nie pomaga... I jeden rodzic przeżywa to leżąc przy łóżku dziecka na materacu w szpitalu a drugi rodzic przeżywa to tak samo będąc w domu starając się wykonywać codzienne obowiązki... W godzinach nocnych tego dnia pojawiła się informacja w serwisie informacyjnym że z powodu pandemii mają być wstrzymane wszystkie planowe operacje...

 

20191108 071547 min

Wstaliśmy wczesnym rankiem bo znowu trzeba się przygotować do operacji... Kąpiel w specjalnym płynie, ubranie się w piżamę operacyjną, podanie niezbędnych leków... dostaliśmy nawet karteczkę przywieszaną na łóżko informującą że dziś mamy być na czczo – ta plakietka to znak że operacja się odbędzie. Na oddziale poza tym był normalny ruch szpitalny, poranny obchód itp. itd. Po obchodzie ordynator oddziału poprosił mnie do gabinetu.... i poinformował że jest mu bardzo przykro ale operacja się nie odbędzie z uwagi na to że w nocy wszystkie szpitale dostały informację o konieczności odwołania wszystkich zabiegów planowych...

Przeżywa się wtedy pewien rodzaj załamania... bo całe to przygotowanie do operacji trwało miesiącami... myślenie o tym, denerwowanie się... kilka wizyt w szpitalu i przekładanie terminów z powodu przeziębienia dziecka.... i teraz kiedy byliśmy już gotowi, ubrani w koszulę operacyjną.... ech.... trudno... Telefon do żony która była w drodze do szpitala... poprosiłem żeby najpierw zatrzymała się samochodem w bezpiecznym miejscu, później dopiero przekazałem informację o całej sytuacji.... trudno cokolwiek tu pisać... rodzice innych dzieci przeżywali to podobnie...

Jeszcze tego samego dnia wróciliśmy do domu a w Polsce na dobre rozszalała się pandemia i był pierwszy lock-down.... niestety obejmowało to też rehabilitację która jest tak ważna w przypadku Julki.

Trenowaliśmy więc sami tak jak potrafiliśmy :) i mały Krzysiu też z Julką trenował:) Ponieważ mieliśmy wtedy w domu środek remontu - dzieci które normalnie chodziłyby do przedszkola a teraz z powodu lock-downu siedziały w domu - uczestniczyły w pracach remontowo-wykończeniowych również :) Całe szczęście ekipa remontowo-budowlana byłą bardzo wyrozumiała i jeśli komuś ginęła jakaś szpachelka to wiadomo było że trzeba najpierw sprawdzić czy dzieci jej nie przechwyciły:)

Po kilku tygodniach udało nam się wrócić na część zajęć rehabilitacyjnych i do przedszkola w którym Julka ma również prowadzone dodatkowe zajęcia z terapeutami. Dostaliśmy również w międzyczasie informację ze szpitala o wyznaczonym nowym terminie... więc z tyłu głowy zaczęła się znowu dość mocno przedzierać myśl o tym co Julkę czeka :(

W czerwcu dostaliśmy zawiadomienie że Julka ma planowaną operację biodra na lipiec. Czas do operacji zawsze upływa szybko i im bliżej tym większa presja ciąży na całej rodzinie. Nadszedł czas więc znowu trafiliśmy do szpitala w rygorze sanitarnym.

 

20200720 175652 min

Na oddziale zawsze poznajemy fajnych ludzi... tu wspomnę Stasia który również był pacjentem i w trakcie kiedy Julka spała to ja rozgrywałem z nim partie szachowe oraz tłukliśmy WORMS ARMAGEDON na laptopie:) czas dzięki temu szybko leciał a i ja miałem dzięki temu więcej siły i większą pogodę ducha:) Na terenie oddziału działa sala zabaw więc Julia była w niesamowicie zadowolona bo to była zabawa jak w przedszkolu:) Kiedy rano się budziła to pierwsze pytanie brzmiało: „Tato a kiedy pójdziemy do sali zabaw?” :) - Jak tylko zjemy śniadanie:) -

 

20200719 075627 min

Codziennie po drugiej stronie telefonu mieliśmy brata Krzysia, siostrę Lenkę i mamę Olę. Spotykanie nie było możliwe z uwagi na pandemię i całe szczęście że są wideorozmowy:) To uspokajało wszystkich bo mogliśmy się zobaczyć i trochę pogadać:)

Spanie na materacu w szpitalu przy łóżku dziecka to standard i mnie zawsze jest wygodnie, wygodniej nawet niż na kozetkach szpitalnych:) Standardowe procedury cewnikowania o godzinach 6,9,12,15,18,21,0 – na sali szpitalnej używa się zawsze latarki czołowej żeby nie obudzić innych pacjentów a samo cewnikowanie robi się już z zamkniętymi oczami:) Generalnie i tak do cewnikowania o północy toczyła się zwykle jakaś rozgrywka w WORMSY czy szachy:) Julka zasypiała z reguły po cewnikowaniu o 21, a ja pogrążałem się w rozgrywkach:)

Przyszła też noc przed dniem operacji gdzie już widać i ciężko opanować zdenerwowanie i zrezygnowanie... Tylko uśmiech Julki pozwalał wierzyć że wszystko idzie w dobrym kierunku... Bezsenna noc... próba czytania książki... słuchania na słuchawkach muzyki... wymiana miliona SMS z żoną... oboje nie mogliśmy tej nocy spać...

Poranna marszruta operacyjna....czyli kąpiel w specjalnym płynie, ubranie piżamy operacyjnej... ostatnie rozmowy z lekarzami na obchodzie...

Zasycha w gardle, boli brzuch... to typowe objawy stresu w takiej sytuacji. Julia podchodzi do sprawy profesjonalnie – wie że to ten dzień w którym będzie miała operację i trzeba się wykąpać, przebrać w piżamę operacyjną i nie dostanie się śniadania ani nawet nic do picia... z ust Julki nie padła ani jedna skarga...

 

20200720 082854 min

  

W pewnym momencie przychodzą pielęgniarki no i ruszamy na blok... jeszcze ulubiona maskotka – miś panda no i jedziemy. Ostatni całus i uścisk dłoni przed windą... i Julia jedzie dalej już sama z personelem... powodzenia córeczko....

 

20200818 091342 min

Parzę na zegarek i zaczynam liczyć każdą minutę... telefon do żony.. kolejna długa rozmowa... miliony obaw... rodzice nawet w trakcie operacji nie mogą być razem...

Po 7 bardzo długich godzinach Julka wraca z bloku na salę.... ufff..... wszystko się powiodło... ufff...

I ta cała presja... zaczyna ustępować... że udało się i to już po wszystkim.... i pomimo tego że połowa Julki zasłonięta jest gipsem to tak bardzo cieszymy się że już jest po operacji...

Pierwsza wymiana słów

„- Juleczko jak się czujesz?

- Wszystko dobrze tato...” … to bezcenne.

Julka w całym tym nieszczęściu ma szczęście – nie czuła bólu po operacji... i kiedy inne dzieci uskarżały się na ból... Julka po prostu jedynie źle się czuła – efekt po znieczuleniu ogólnym.

I tak zrozumieliśmy że każdy minus... ma też swój plus.. :)

Byliśmy w szpitalu jeszcze trzy dni... Julka z gipsem ważyła 4kg więcej, bardzo szybko opanowałem przekładanie jej w całym tym opatrunku gipsowym na brzuch, trzeba było nauczyć się podstawowych zabiegów higienicznych, cewnikowania w gipsie... ogarnęliśmy to sprawnie... w piątek wypis i jedziemy do domu:)

Spotkanie z Mamą pod szpitalem... ech.... bezcenne...

Jazdę zorganizowaliśmy tak że w naszym aucie wyciągnęliśmy tylne kanapy, na spód kładło się materace no i Julka wraz z mamą w iście komfortowych warunkach mogły podróżować do domu:)

Wielu nas pyta a czemu nie karetką... odpowiadam że przecież karetka to MY ;)

 

20200723 131412 min

Dzieci za tego typu opatrunkami gipsowymi mają specjalnie wydane orzeczenie że mogą podróżować na różne sposoby autami z rodzicami. W przeciwnym razie nawet na wizytę do lekarza trzeba by było wzywać transport karetką...

W końcu w domu.... radość... radość... radość... i dla taty mały odpoczynek od spania na materacu, cewnikowania i szpitalnego jedzenia – to jest zawsze fajne:)

Już drugiego dnia wziąłem się za zrobienie wózka dla Julki na którym będzie mogła poruszać się na brzuchu.. w ruch poszły narzędzia, kilka cięć i spawów, szlifowanie, malowanie, kilka gąbek tapicerskich no i konstrukcja gotowa:) Bo ruch to zdrowie:) Bo możliwość dotarcia samemu do celu to satysfakcja.... i dla nas że Julka tak fajnie to ogarnia:) wózek BumBo przerobiliśmy na BumboLota :)

Po prostu dostosowaliśmy się do nowej rzeczywistości:)

 

20200724 104602 min

 20200829 095422 min

20200912 152603 min

 

Wracaliśmy do normalnego życia z +4kg gipsu:)

Wizyty kontrolne w poznaniu i były tylko dobre nowiny:) I w końcu też można było odciąć połowę gipsu i wyjąć Julkę do kąpieli:) No wtedy to już ŻYLIŚMY:)

Przyszedł też czas na zdjęcie gipsu, przyszedł też czas na powrót do przedszkola i na rehabilitację:) Wróciliśmy do życia:)

 

20200721 090727 min

10 listopada byliśmy na wizycie kontrolnej w Poznaniu i dostaliśmy zgodę na pionizowanie Julki czyli próbę stawania:) Byliśmy bardzo szczęśliwi bo w końcu możemy dążyć do próby stawania Julki na nogach!:)

 

20201022 165512 min

 

I nie wiem jak to opisać wszystko bo łzy same do oczu się cisną.... ale dzień później czyli 11 listopada.... Julka złamała nogę..... ciężko mi o tym pisać bo to mnie załamało...

Jak, kiedy, gdzie, w jaki sposób.... te pytania rozbrzmiewają mi w głowie jeszcze teraz...

Wziąłem Julkę na cewnikowanie... i jak położyłem Ją na przewijaku, zdjąłem rajstopki poczułem że coś jest nie tak... szybkie spojrzenie na obie nogi i szybkie badanie... diagnoza od razu - prawe udo złamane w połowie długości...

Julia niczego nie czuła, zapytała tylko tato, mamo czemu płaczecie.... co się stało?

Szybkie decyzje bo przecież karetka to MY... syna do sąsiadów, auto znowu do przewożenia na płasko, szyna usztywniająca zrobiona z kartonu po cewnikach, lekki odciąg nogi i zabezpieczenie...Ja trzymam nogę i szynę , Ola bandażuje... Położyliśmy Julkę na jej leżaczku i tak jak na noszach zanieśliśmy do samochodu. Telefon do dyspozytorni, opis sytuacji... pytanie do jakiego szpitala w trakcie pandemii (już wtedy była druga fala) mamy jechać... zastanawialiśmy się czy nie pojechać od razu do Poznania gdzie Julia leczona jest ortopedycznie. Nie jednak Bydgoszcz, Szpital im. Jurasza... Izba przyjęć pediatryczna. Ok, wjeżdżamy na podjazd, idę po łózko na izbę przyjęć, otwieram drzwi od bagażnika i razem z Olą przekładamy Julkę na łóżko szpitalne... wjeżdżamy na Izbę Przyjęć... U Julki w tym dniu z godzinę przed cewnikowaniem na którym zauważyliśmy złamanie zaczęła rosnąć gorączka... na izbie przyjęć miała już prawie 40 stopni... COVID? Nie bo to objaw u Julki bólu... którego Ona nie czuła ale który przeszywał Jej ciało... Ale procedury szpitalne w trakcie PANDEMII obowiązują, bez testu nie ma co myśleć o przyjęciu na oddział. O tym że oboje rodzice mogą być z dzieckiem... wiec znowu z żoną jesteśmy na łączach telefonicznych.

Badanie RTG – potwierdzone złamanie kości udowej prawej całe szczęście bez odłamów... w połowie długości... dalej wymaz... i czekamy na wynik. Julka już śpi ja z nerwów nie mogę... w głowie ciągle pytania jak to się stało???

 

20201111 184249 min

 

O 4 rano otrzymujemy negatywny wynik na covid i jedziemy na odział ortopedii. I szczęście bo gdyby było pozytywnie to byśmy jechali do szpitala jednoimiennego w Grudziądzu.

O 5 rano rodzic po takiej nocy jest niemalże „zwłokami” bo stres i zmęczenie robią swoje... na szczęści motywacja „dla Julki” działa i zaczynasz powoli myśleć konstruktywnie... zastanawiamy się z żoną o najlepszych metodach leczenia i cały czas dręczy nas myśl „jak to się stało?”...

Wizyta lekarska... pierwsza konsultacja oddziałowa.... informacja przekazana między wierszami że raczej 6 tygodni leżenia na wyciągu niż leczenie operacyjne.... no i to postawiło mnie na nogi.... RÓWNE NOGI – bo leżenie dla Julki plackiem 6 tygodni to zastój moczu, nerka którą ma tylko jedną powikłaną może tego nie wytrzymać, kłopoty z jelitami, odleżyna na plecach.... nie... NIE... „nie panie doktorze, za chwilkę będziecie Julkę musieli konsultować nefrologicznie, urologicznie z powodu zastoju moczu i chirurgicznie z powodu neurogennego jelita grubego - jeśli ona będzie tu plackiem leżała na wyciągu... proszę rozważyć inną metodę leczenia...”

Za dwie godziny przychodzi doktor i mówi że zdecydowali się na zespolenie operacyjne płytką... ale nie dzisiaj i jutro (czwartek, piątek) bo mają już plan operacyjny zapełniony.... proszę cierpliwie czekać....

Ok to dla mnie zrozumiałe i czekam cierpliwie dziękując w duchu za to że zdecydowali się na leczenie operacyjne... Milion rozmów telefonicznych z żoną, wzajemne pocieszanie się... W czwartek jak Julka zasypia... to ja zaraz z Nią... jestem wykończony więc spanie przerywane tylko cewnikowaniem leczy mnie... i łóżko... PIERWSZY RAZ W SPZITALU DOSTAŁEM NORMALNE ŁÓŻKO:) PONIEWAŻ NA SALI BYLIŚMY SAMI DOSTAŁEM PRZWDZIWE ŁÓŻKO, WYGODNE Z CZYSTĄ POŚCIELĄ – DLA RODZICA SZPITALNEGO TO HOTEL PIĘCIOGWIAZDKOWY:)

I więc że Julki nic nie bolało a tata miał łóżko i fotel do siedzenia w trakcie dnia no to ŻYLIŚMY NIEBYLEJAK ;)

Ale noga puchła, do tego stopnia że obrzmiała była tez pachwina i był kłopot z cewnikowaniem bo wszystko napuchło... kiepsko to wyglądało...

Dołączyli do nas do sali Adam z córką którzy w tym szpitalu leżeli na innym oddziale też już kilka dni... i byli już nieźle zmęczeni bo pacjentka była po operacji a jej tata spał od kilku dni na kozetce…. ale Adam w naszej sali też dostał łóżko prawdziwe normalne... To CUD :) Dzieci i rodzice spali tej nocy jak SUSŁY:)

Piątek – obchód poranny i dobra wiadomość... „Julka dziś naprawimy złamaną nogę:)”

Poszło już wtedy szybko, założyłem Julce jak przed każdą operacją cewnik FOLEYA (to taki z workiem na stałe żeby w trakcie zabiegu i w dniu po operacji mocz był odprowadzany do woreczka bez konieczności cewnikowania co 3h). Tym razem nie było kąpieli w specjalnym płynie bo ze złamaną nogą się nie da.... Przyszły pielęgniarki i pojechaliśmy na dobrze znany nam blok operacyjny bo to Szpital w którym Julka była operowana w przeszłości wiele razy m.in. w 1 i 3 dniu życia...

Operacja zespolenia przebiegła sprawnie i po 2,5h Julka jechała już ze mną na salę wybudzeniową.... na początku tylko spała.... później...

„- Juleczko jak się czujesz?

- Wszystko dobrze tato...” … to bezcenne.

I wszystko było by lepiej gdyby nie to że podczas operacji został pobrany wycinek na badanie histopatologiczne... a to znowu rodzi myśl z tyłu głowy... że tam może być coś złego...

Znowu gips ale tym razem tylko jedna noga więc spoko i nawet na smyku Julka mogła z tą nogą w gipsie jeździć – nie trzeba było nic spawać i przerabiać:)

I czwarte urodzinki spędziliśmy z Julką w szpitalu:) i była nawet impreza urodzinowa:)

 

20201114 174741 min

 

I dalej już było spokojniej i w poniedziałek wyszliśmy ze szpitala do domu:) i cieszyliśmy się tym że jesteśmy już w domu:)

21 grudnia zdjęto Julce gips i dostaliśmy najlepsze info na świecie w tym dniu – że w badaniu histopatologicznym niczego niepokojącego nie znaleziono:)

Przygotowania do świat były więc świąteczne i radosne:)

I nawet Julka rozpoznała kto był przebrany za Świętego Mikołaja:)

 

20201226 204238 min

 

Tak mniej więcej minął nam ten rok...

Zostaje tylko jedno pytanie... jak to się stało że Julka załamała nogę???

Tak szczerze to nie wiemy.... Może podczas zabawy z bratem... Może to inne złamanie (typowe w wieku dziecięcym).... Może Julka gdzieś zahaczyła próbując wspinać się przy kanapie... nie wiemy.... wiemy tylko to że przy cewnikowaniu o 12 było wszystko ok...około 14.30 zauważyliśmy że jest ciepła na czole i chyba idzie temperatura... o 15 zobaczyliśmy że noga jest złamana... i chyba trzeba nam się pogodzić a przede wszystkim mi że nie będę wiedział jak to się stało :(

 

20200421 113923 min

20200618 162250 min

20200222 104454 min

20200721 163530 min

20200327 105742 min

 

Yyyy.... a na balu przebierańców Julka była przebrana za koparke:)

 

received 539009406741339 min

 

-----------------------------------------------------------------------

Zobacz również: 

Narodziny Julii rok 2016 <

Rok 2017 Julia ma 1 rok < 

Rok 2018 Julia ma 2 lata <

Rok 2019 Julia ma 3 lata <

Rok 2020 Julia ma 4 lata <

-----------------------------------------------------------------------

Również w tym roku prosimy Was o przekazanie 1% z podatku na leczenie Julii.

 

Dziękujemy Wam wszystkim w naszym i Julii imieniu, że wierzycie w Nią i w nas.

 

Zebrane pieniądze wykorzystamy na wszystkie cele związane z zabezpieczeniem i polepszeniem zdrowia naszej małej Julii.

  

Aby przekazać 1% podatku:

  

W formularzu Pit należy wpisać numer KRS: 0000037904

W rubryce "Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%" należy podać: 30744 Krajewska Julia

 

grafika pit roczny dla Julii

 

-----------------------------------------------------------------------

Aby przekazać darowiznę:

Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"

Alior Bank S.A.
42 2490 0005 0000 4600 7549 3994

Tytułem:
30744 Krajewska Julia

 

-----------------------------------------------------------------------

Dziękujemy bardzo za pomoc - rodzice Julii.

-----------------------------------------------------------------------